Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Twój biznes
Powrót

Aktualności
20/11/2015
Podatki dla przedsiębiorców nie takie straszne

17/11/2015
Wątpliwości wobec rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika

04/09/2015
Przedsiębiorca – aparat skarbowy: kto słabszy kto silniejszy?


Kucie na potęgę
Źródło: Newsweek Polska
 

Newsweek, 38/05 z 19.09.2005

Kucie na potęgę

Kucie, czyli dobry sposób na życie
artykuł ze strony: 65


Józef Antczak, pięćdziesięcioletni podkuwacz z Kadyn w województwie warmińsko-mazurskim, codziennie rano pakuje swoją kuźnię do busa i wyrusza do jednej z 42 okolicznych stajni. To właśnie rosnąca moda na konną jazdę i wysyp nowych stadnin (jest ich teraz prawie 20 tysięcy) sprawiły, że zawód kowala wraca do łask. Wraca w zupełnie nowej postaci. Warsztat pracy Antczaka to nie dymiąca kuźnia, lecz niewielka drewniana skrzynka na kółkach. Są tu młotki, pilniki i obcęgi niezbędne do wykonania pedikiuru końskiego kopyta, a zamiast wielkiego paleniska niepozorny piecyk gazowy, który rozgrzewa się jednak do 6 tysięcy stopni.
Antczak ma pod opieką prawie 600 koni. Za pedikiur każdego z nich (zabieg trzeba powtarzać co kilka tygodni) dostaje ok. 150 zł, a roczny przychód jego jednoosobowej firmy przekroczył w ubiegłym roku 160 tys. zł. Podaż nie nadąża za popytem. W Stowarzyszeniu Podkuwaczy Polskich zarejestrowanych jest 30 kowali, mniej więcej drugie tyle pracuje na własną rękę. Antczak miał szczęście, że kiedy w latach 70. kowale porzucali swój fach, jemu ojciec zabronił pod groźbą klątwy zrezygnować z rodzinnej tradycji. Dziś podkuwacz musi być zawodowcem. Samych podków jest prawie 1000 rodzajów: stalowe, aluminiowe, a nawet plastikowe. Specjaliści wiedzą, że inne "buty" zakłada się koniowi w gospodarstwie, inne wierzchowcom do jazdy rekreacyjnej, a jeszcze inne zawodnikom, biorącym udział w wyścigach.
W Polsce adepci kowalstwa szkolą się na kursach prowadzonym w Jaszkowie pod Poznaniem. Najczęściej do zawodu przekonują się młodzi ludzie z rodzin wiejskich z kowalską tradycją, uciekając w ten sposób przed bezrobociem. Zwłaszcza że współczesna kuźnia nie jest kosztowną inwestycją - to wydatek rzędu 18-20 tysięcy złotych.
Ale wśród adeptów tej sztuki zdarzają się ludzie z dyplomami wyższych uczelni. Jednym z nich jest Cezary Mikołajczyk z Łodzi, który cztery lata temu skończył Akademię Rolniczą w Szczecinie, gdzie napisał 150 stron pracy dyplomowej o podkuwnictwie. Publikacja trafiła do Internetu, a niedługo potem Mikołajczyk dostał propozycję pracy od szefa stajni katarskiego szejka Hamada bin Khalifa Al-Thaniego. - Pomyślałem, że to świetna przygoda - wspomina Mikołajczyk. - Spakowałem się i poleciałem.
W Katarze był jednym z czterech podkuwaczy, którzy opiekowali się 450 końmi czystej krwi. Wierzchowce zdobywały nagrody na międzynarodowych wystawach. Po roku podkuwacza z Polski podkupiła firma Saudi Aranco z Arabii Saudyjskiej.
W Katarze i Arabii Saudyjskiej posiadanie rasowych wierzchowców świadczy o wysokiej pozycji społecznej. Normą jest klimatyzacja w boksach, codzienne kąpiele (w Polsce konie kąpie się kilka razy w roku) i podkowy po 100 dolarów za parę, gdy zwykłe kosztują ok. 20 zł. Mikołajczyk chce potem otworzyć w kraju prywatną szkołę dla podkuwaczy, by maksymalnie wykorzystać koński boom. Kowal wie, że żelazo trzeba kuć póki gorące.

Ewa Wesołowska

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X