Text English
Prezentacje
Materiały
Powrót

Aktualności
20/11/2015
Podatki dla przedsiębiorców nie takie straszne

17/11/2015
Wątpliwości wobec rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika

04/09/2015
Przedsiębiorca – aparat skarbowy: kto słabszy kto silniejszy?


Pogodzili Wałęsę z Kwaśniewskim
Źródło: Profit
 

Profit, 10.2004, s.36

Pogodzili Wałęsę z Kwaśniewskim

Iwona Kokoszka

Ekskluzywny sport ceni jakość i nie znosi podróbek. To dlatego na stołach bilardowych firmy WIK gra się w klubach i domach całej Europy

W bilardzie liczy się precyzja. Jeśli stół jest niewymiarowy choćby o milimetr, podkręcona bila minie cel. Dlatego w klubach bilardowych i prywatnych rezydencjach Europy olbrzymim powodzeniem cieszą się stoły firmy WIK z Kostkowic pod Cieszynem - równie dobre jak te z USA czy Wielkiej Brytanii, za to cztery, pięć razy tańsze. Sprzedając co roku ok. 2400 stołów za 8,7 mln złotych (dane z 2003 r.), firma plasuje się w gronie światowych liderów swojej branży.

Osiem z dziesięciu wyrobów firmy idzie na eksport. Wśród nich takie cacka, jak sprzedany jednemu z szefów Gazpromu złocony stół za 36 tys. dolarów. Należał jednak do wyjątków. 15 proc. oferty z Kostkowic to stoły popularne (2,5 tys. zł), 25 procent stoły do domu (10-13 tys. zł), 60 procent - stoły zawodnicze (11 tys. zł). Popularność w środowisku profesjonalnych bilardzistów kosztuje firmę 2 proc. przychodu rocznie - tyle przeznacza na sponsorowanie zawodów. - Opłaca się, gdybyśmy zaniedbali wizerunek, nie odstawalibyśmy z grona kilkudziesięciu krajowych producentów, którzy rzeźbią po kilka stołów rocznie dla okolicznych barów - mówi Zbigniew Widenka, współwłaściciel WIK-u.

Firmę założył razem z kolegą Tomaszem Kluską w 1993 r. Obaj mieli po 25 lat, z wykształcenia byli chemikami. Polska przeżywała wtedy bilardowy boom. Zaczęli od sprowadzania francuskich stołów po 5 tys. marek.

- Ale Polacy woleli kupować stoły ciosane w warsztatach lub bilardowy złom z Europy Zachodniej - twierdzi Marcin Kędzierski, prezes Polskiego Związku Bilardowego. Kluska i Widenka pojechali na targi do Niemiec, by podpatrzyć, jak wygląda profesjonalny sprzęt bilardowy.

Ekskluzywny produkt po przystępnej cenie

Rozpoczęli produkcję. Podzielili swoją ofertę na stoły dla amatorów, profesjonalnych graczy, domowe i projektowane na zamówienie. Do każdych dobierali odpowiednią klasę materiałów. Do dziś kupują sukno w prestiżowej belgijskiej firmie Simonis, a płyty robią tylko z ardezji, włoskiego kamienia o strukturze sklejki, który w przeciwieństwie do wykorzystywanego przez innych marmuru, nigdy się nie wygina. Kamień i sukno stanowią po 20 proc. kosztów produkcji stołu. Najdroższe jest drewno - dębina i olcha z polskich lasów.

Mimo ekskluzywnych składników WIK stara się być tańszy od konkurencji. Dziś średnia cena popularnych stołów dla amatorów to mniej więcej 3 tys. złotych, firma z Kostkowic sprzedaje je o 500 zł taniej. Dzięki temu ma dziesięć razy więcej klientów niż jego najwięksi konkurenci: np. warszawska Atika czy bydgoski Wakus, którzy sprzedają po 15-20 stołów miesięcznie. Do 1998 r. odbiorcy WIK-u pochodzili głównie z Rosji. Regularnie zgłaszali się do Kostkowic po 120-150 stołów.

- Ocknęliśmy się w momencie kryzysu rosyjskiego, gdy sprzedaż spadła nam o połowę - mówi Widenka. W Polsce, gdzie zasilili już większość klubów, WIK ratowali prestiżowi klienci - politycy, biznesmeni, aktorzy, m.in.: Wałęsa, Kwaśniewski, Gudzowaty, Zaraska czy Pazura, którzy, po zakupie, rekomendowali stoły swoim znajomym.

Sponsoring zawodów przetarł ścieżkę na Zachód

Ale przełomem było wejście na rynki Europy Zachodniej. W roku 1999 Kluska i Widenka wybrali się na targi branżowe do Londynu oraz zaczęli sponsorować Bogdana Wołkowskiego, mistrza świata w sztuczkach bilardowych. W tym samym roku dzięki sponsoringowi kilka ich stołów stanęło na bilardowych mistrzostwach Europy.

- Odtąd nasz towar idzie na Zachodzie jak woda - chwali się Widenka. Kupują głównie Holendrzy i Anglicy, którzy marzyli o domowym bilardzie, ale nie było ich na to stać - np. stoły słynnego amerykańskiego Brunschwika kosztują ok. 28 tys. dol. (WIK-u, tej samej klasy, dziesięć razy mniej). Do tej pory WIK podpisał umowę z 20 dystrybutorami, którzy miesięcznie przyjeżdżają po pięć, sześć stołów. Reszta zamowień jest rezultatem poczty pantoflowej.

Stoły to jednak tylko 65 proc. produkcji firmy. Od czasu kryzysu rosyjskiego WIK wytwarza m.in. sprzęt do DARTA (rzucanie lotkami). Jest też dystrybutorem stołów do piłkarzyków i zaplecza bilardowego - kijów, bili (to zapewnia firmie 5 proc. ogółu wpływów).

- Chcemy stać się sprzedawcą szeroko pojętych akcesoriów rozrywkowych - mówi Widenka.

Dlatego w ubiegłym roku WIK za pół miliona złotych kupił Empiro, jedynego w kraju producenta przenośnych namiotów piwnych. W Polsce zarówno rynek stołów bilardowych, jak i namiotów piwnych jest niewielki. Szacuje się go na kilka milionów złotych. To nisze, ale z kilku takich nisz można ukręcić niemały biznes.

X