Tekst
Text English
Wideo
Materiały
Literatura
Przypadki
Narzedzia
Testy
Twój biznes
FAQ
Powrót

Aktualności

Niewidoczni milionerzy
Źródło: Rzeczpospolita
 

Rzeczpospolita, 30.11.2005
Niewidoczni milionerzy


Przy okazji pisania artykułów towarzyszących Liście 2000 przeprowadziliśmy dziesiątki rozmów z przedstawicielami polskich firm. Właściciele sporej części z nich nie godzili się na opisanie przez naszą gazetę

Polscy mali i średni przedsiębiorcy nie lubią rozgłosu. Dziennikarze "Rz" zbierający materiały do Listy 2000 często spotykali się z odmową odpowiedzi na pytanie, do kogo należy firma, jakie były jej początki. Niechęć do ujawnienia światu, kto stoi za przedsiębiorstwem, dobrze widać na stronach internetowych polskich przedsiębiorstw: "Firma powstała w Zgorzelcu w 1988 roku, zaczynając praktycznie od zera. Z powodu lokalizacji na obrzeżach Zgorzelca nie zwracała specjalnie niczyjej uwagi. W ten sposób bez specjalnego rozgłosu rozrosła się do całkiem pokaźnych rozmiarów". Albo: "Początki marki to rok 1990, kiedy to zaczęto sprowadzać używane naczepy z krajów Europy Zachodniej" i dalej ani słowa o tym, kto zaczął sprowadzać te przyczepy ani do kogo firma teraz należy.
Kiedy dziennikarze próbowali dopytać, kto jest właścicielem dynamicznie rozwijającego się przedsiębiorstwa, nie było lepiej: - Ale po co w ogóle o nas chcecie pisać? - zapytał podejrzliwie prezes spółki transportowej z południa Polski. - Nie piszcie, dziękujemy za artykuł - oświadczył nam wiceprezes innej firmy.
Prezesi często stosują taktykę zniechęcania: do jednego z nich nasz dziennikarz próbował dobić się przez dwa tygodnie. Bez skutku - prezes małej firmy z obrotami rzędu kilkudziesięciu milionów złotych był dla nas bardziej niedostępny niż premier.
W ubiegłym roku zdarzyło się, że szef i współwłaściciel nowoczesnego przedsiębiorstwa produkującego bardzo zaawansowane technologicznie produkty, ujawnił, kim są jego wspólnicy, przesłał nam ich zdjęcia. Ale po kilku dniach się rozmyślił. Próbował dziennikarza "Rz" nakłonić do wykreślenia fragmentu o swojej firmie z artykułu opowiadającego o kilku przedsiębiorstwach. - Proszę o nas w ogóle nie pisać! - zażądał kategorycznie. Pana prezesa nie posłuchaliśmy.
Często zdarza się, że firmy próbują stawiać warunki: możecie o nas napisać, ale tylko w takiej formie, jaką my zaakceptujemy. Niektórym przedsiębiorcom trudno jest wytłumaczyć, że zgodnie z prawem prasowym mogą jedynie autoryzować wypowiedzi, a nie cenzurować tekst o sobie.
Ale - jak się okazuje - nie tylko polscy przedsiębiorcy niechętnie mówią o sobie. Dziennikarz "Rz" skontaktował się z wielką francuską firmą budowlaną, posiadającą zakład produkcyjny w Polsce. Po przebiciu się przez kilku rozmówców okazało się, że firma nie chce rozmawiać. Na pytanie dlaczego, nie usłyszeliśmy żadnego wyjaśnienia.
Nawet jeśli właściciel firmy zgadza się na rozmowę z dziennikarzem i publikację jego wypowiedzi, bardzo trudno namówić go na zrobienie zdjęcia. - Zdjęcie? Po co moje, dam wam superzdjęcia firmy - zaproponował współwłaściciel firmy produkującej konstrukcje stalowe. - Moja dyrektor marketingu jest bardzo ładna, może jej zróbcie zdjęcie? - podsunął inny.
Często firmy pytają, na którym miejscu są na liście. Nasza odpowiedź nierzadko spotyka się z irytacją: - W ostatniej setce? To proszę nas w ogóle wykreślić! - usłyszeliśmy w niewielkim przedsiębiorstwie. Jego szefa nie zdołała przekonać nasza argumentacja, że bardziej od wielkości przychodów liczy się ich dynamika, która akurat była w tej firmie bardzo wysoka.
MARCIN CZEKAŃSKI


Nie lekceważmy poczucia zagrożenia
Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Ta niechęć do ujawniania się właścicieli ma kilka przyczyn. Może wynikać z poczucia zagrożenia. Przedsiębiorcy obawiają się, że jeśli przestępcy dowiedzą się, że są bogaci, mogą chcieć ich okraść czy porwać dla okupu. Jest też pewne odium, które w naszym społeczeństwie spoczywa na ludziach bogatych. Ktoś, kto odniósł sukces, boi się napiętnowania i podejrzliwości, czy aby uczciwie zarobił pieniądze. Kolejna przyczyna: jesteśmy krajem katolickim, w którym do kanonów wartości należy asceza i ubóstwo, a nie bogactwo. Po ujawnieniu się w gazecie, do przedsiębiorców zaczynają pukać organizacje charytatywne z prośbą o datki, a niełatwo im czasem wytłumaczyć, że właściciel przedsiębiorstwa żyje skromnie, bo wszystkie pieniądze inwestuje w rozwój firmy.

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X