Tekst
Text English
Wideo
Prezentacje
Materiały
Literatura
Narzedzia
Twój biznes
Powrót

Aktualności

American dream story
Źródło: Businessman Magazine
 


 

Businessman Magazine, styczeń 2005, s.90
American dream story
MICHAŁ PIETRZAK
Student Adventure jest dzisiaj jedną z największych i najbardziej znanych organizacji działających na rynku studenckich wyjazdów do USA

Kiedy Michał Wrodarczyk (25 l.) i Jarek Adamski (27 l.) 5 lat temu zakładali biuro organizujące studentom pobyt i pracę w USA, nie mieli nic oprócz indeksów SGH i pomysłu na zarobienie szybkich pieniędzy. Dzisiaj wartość sprzedaży usług spółki Student Adventure grubo przekracza 10 mln złotych rocznie.

Być może to tylko pozory, ale Michał Wrodarczyk i Jarek Adamski sprawiają wrażenie osób o skrajnie różnych temperamentach. Pierwszy jest spontaniczny i komunikatywny, drugi natomiast bardziej wyważony w opiniach i twardo stąpający po ziemi. Wrażenie potęgują ich zewnętrzne wizerunki. Adamski to raczej konserwatywnie ubrany biznesmen, Wrodarczyk nosi się swobodniej. To być może stereotypowy sposób wyciągania charakterologicznych wniosków, ale coś chyba na rzeczy jest, skoro sami przyznają, że się nawzajem uzupełniają. - Ja zawsze byłem od zadań specjalnych i wymyślania szalonych pomysłów, a Jarek od ich rzeczowej weryfikacji i sprawdzania, czy dadzą się przekuć w czyn. Ja jestem od strategii i teorii, a Jarek od żmudnej roboty logistyczno-operacyjnej - mówi Michał Wrodarczyk.

Tandem niewątpliwie się sprawdził. Choć są bardzo młodzi i zaczynali stosunkowo niedawno (w 2000 r.), ich firma Student Adventure jest dzisiaj jedną z największych i najbardziej znanych organizacji działających na rynku studenckich wyjazdów do USA.

Skąd pomysł?

Geneza powstania firmy była prosta. Popyt na usługi typu Work & Travel (W&T to programy polegające na organizowaniu studentom sezonowych i turystyczno-zarobkowych wyjazdów do Ameryki - głównie do USA) był duży, ale podaż stosunkowo niewielka. Wrodarczyk był na drugim, a Adamski na czwartym roku studiów Szkoły Głównej Handlowej. Obaj korzystali już z programu W&T, ale organizowanego przez zwykłe biuro turystyczne. Firm specjalizujących się tylko w obsłudze studenckich wyjazdów turystyczno-zarobkowych do USA nie było wówczas w Polsce wiele. Wrodarczyk i Adamski zauważyli tę lukę i postanowili działać.

Najważniejsza jest wiarygodność

Zaczęli od wyjazdu do USA. Przyjrzeli się specyfice amerykańskiego pracodawcy, poznali mechanizm zarabiania pieniędzy na programach W&T i ustalili plan działania. Po trzech tygodniach wrócili. Z faksu zainstalowanego w 22-metrowej kawalerce na warszawskim Mokotowie zaczęli "nękać" ofertami amerykańskie instytucje pozarządowe, które zajmują się poręczaniem wiarygodności przyjezdnych studentów przed Departamentem Stanu USA (instytucje te mają prawo do wystawiania promes wizowych, niezbędnych przy ubieganiu się o czasową wizę pracowniczą). Musieli nawiązać współpracę z takimi organizacjami, aby dać swoim klientom możliwość otrzymania za ich pośrednictwem wizy, a później pracy w USA.

- Pamiętam nasze przerażenie, kiedy dowiedzieliśmy się, że jedna z amerykańskich organizacji współpracujących z Departamentem Stanu chce nas odwiedzić w Polsce. A my nie mieliśmy profesjonalnego biura. Wprowadziliśmy się więc z rozpadającym biurkiem i półprofesjonalnym pecetem do zaprzyjaźnionej firmy. Poprosiliśmy koleżankę, żeby udawała sekretarkę. To była prawdziwa szopka - wspomina Wrodarczyk.

Szopka nie szopka, ale tak było trzeba. Zwłaszcza że personalna wiarygodność Wrodarczyka i Adamskiego ma kluczowe znaczenie dla amerykańskich partnerów. Poręczają bowiem za uczciwe intencje rekomendowanych przez siebie do wyjazdu studentów. - Mieliśmy nie lada problem z przełamaniem nieufności Amerykanów. Trudno się im dziwić. W końcu rozmawiali z dwoma młodzikami z Europy Wschodniej, którzy nie mieli do zaoferowania nic oprócz entuzjazmu i sensownie skonstruowanego biznesplanu - wspomina Adamski.

Wykorzystali swoją szansę. Już na początku działalności przekonali do współpracy jedną z największych organizacji akredytowanych przez Departament Stanu USA (Cultural Homestay International), a pierwszy sezon zakończyli wielkim sukcesem. Na wakacyjną pracę do USA wyjechało za ich pośrednictwem około 1 tys. studentów.

Jak to działa?

Pieniądze zarabiają na sprzedaży całych pakietów usług. Studenci korzystający z oferty Student Adventure płacą im za organizację procedury wizowej, mieszkania, przelotu i ubezpieczenia na okres zagranicznego pobytu. Firma pomaga w uzyskaniu atrakcyjnej pracy. Głównym produktem Student Adventure jest program Work & Travel USA (choć firma organizuje również wyjazdy do Kanady, a ostatnio także do Wielkiej Brytanii, która cieszy się coraz większym powodzeniem). Wrodarczyk i Adamski założyli spółki-córki w USA i Wielkiej Brytanii, które zajmują się na miejscu pozyskiwaniem potencjalnych pracodawców. Skupiają się na prestiżowych kasynach, kompleksach rozrywki i hotelach. - Tak się chcemy pozycjonować. Wychodzimy z założenia, że tego tylko typu organizacje dają możliwość, po pierwsze: otrzymywania wysokich zarobków; po drugie: zdobycia doświadczenia w profesjonalnie zarządzanych korporacjach. Nie interesuje nas pośrednictwo pracy "na zmywaku" w małej restauracji - mówi Michał Wrodarczyk.

Do tej pory z usług Student Adventure skorzystało już 6 tys. osób. Firma, oprócz warszawskiej centrali, ma również 7 przedstawicielstw regionalnych w różnych ośrodkach akademickich w Polsce. Przedstawicielstwa nie są ich własnością, lecz działają na zasadzie franchisingu.

Ciężki kawałek chleba

Wydawać by się mogło, że to pieniądz łatwy i szybki. Ale każdy początkujący przedsiębiorca, który zaczyna realizować swój pomysł, szybko stwierdza, że bez umiejętności organizacyjnych i wiedzy na temat zarządzania nie da się rozwinąć firmy. - W pewnym momencie nas to przerosło. Nie mogliśmy organizacyjnie wszystkiego ogarnąć. Na własnych błędach zaczęliśmy uczyć się delegowania kompetencji na pracowników niższego szczebla. Już po kilku miesiącach musieliśmy zacząć porządkować strukturę firmy, co tak na dobrą sprawę odbywa się do dzisiaj. Dopiero teraz widzimy, jak bardzo w biznesie potrzebna jest książkowa wiedza na temat zarządzania - mówi Jarek Adamski.

To bardzo cenna uwaga. Niech wezmą ją sobie do serca wszyscy, którzy są spragnieni łatwego sukcesu. Tak to już niestety jest, że sukces w biznesie - wbrew teoriom spiskowców - trzeba jednak okupić ciężką pracą i nauką. Oraz stresem.

Michał Pietrzak

Licencja Creative Commons
O ile nie jest to stwierdzone inaczej wszystkie materiały na tej stronie są dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach 3.0 Polska Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Fundacji Edukacji i Rozwoju Przedsiębiorczości.
X